sobota, 31 sierpnia 2013

Dlaczego NAGLE o tym piszę?

Piszę dlatego że mam potrzebę wewnętrzną wygadania się, zwierzenia, opowiadania o tym co czuję, by wyrzucić to z siebie, a jednocześnie mam wrażenie że nie bardzo ludzie mnie otaczający chcą tego słuchać :(. Po dwóch latach mojego chorowania nie dziwię się, ale jednak potrzeba pozostaje. Kolejna sprawa to to, że jak coś się napisze, a potem nawet opublikuje, albo czasem nawet nie, to jakoś sobie człowiek układa to w głowie. I nawet trochę jest wtedy lżej i łatwiej zrozumieć swoje ciało. A kiedyś może ten blog zaspokoi też moją potrzebę poznania kogoś z moimi problemami. I przełknięcia guli niezrozumienia przez najbliższych i ich bagatelizowania.

Kolejna sprawa, będąc na urlopie z dala od mojego lekarza i z dala od mojej dyspozycji przepisywania leków antydepresyjnych okazało się że mi ich zabrakło. Postanowiłam więc je sobie odpuścić... i okazało się że spadłam na ziemie, na dupę, na bardzo twardy beton. Ostatnie 3 miesiące od ślubu to taka oaza szczęśliwości, ciągły śmiech, radość, euforia posiadania: mąż, dom, pokoje, meble, telewizor, laptop, telefon, internet, parowar i tysiące innych rzeczy o których marzyłam i wyprowadzka z domu. Oderwanie się od poprzedniej rzeczywistości. Wszystko było tak jak chcę, wszystko było tak jak należy.
A teraz bez leków, wszystko mnie irytuje, mąż córka. Okazało się że mimo szczęścia, jestem smutna. Jakby skończyła się bajka, jakby teraz trwało życie, po magicznym "i żyli długo i szczęśliwie" w swojej codzienności. Znów nie mogę usnąć, nie mogę spać, znów się budzę, a jak już śpię śnią mi się rzeczy które są jak kłębowisko myśli :(. Znów przeraża mnie świat obok mnie, znów go nie ogarniam, znów mnie obciąża sobą zbyt mocno... :(

Hashimoto

W ostatnim czasie, po dwóch latach diagnostyki okazało się że cierpię na Hashimoto - zapalenie tarczycy o podłożu autoimmunologicznym. Najbardziej uciążliwe objawy to ciągłe zmęczenie, nicmisieniechcenie, rozdrażnienie, niekontrolowane tycie, suchość skóry, problemy z koncentracją, z pamięcią, wypadanie włosów, podwyższony cholesterol, zła tolerancja zimna, zaparcia, obrzęki twarzy, bóle mięśni.

Hormony które są atakowane, mają wpływ na "tempo przemiany materii, temperaturę ciała, pracę serca, kondycję układu nerwowego, krwionośnego, mięśniowego i kostnego. One także decydują o tym, czy nasza sylwetka będzie smukła, wygląd promienny i młody, włosy gęste i błyszczące, skóra gładka i jędrna, a humor doskonały. Gdy tych hormonów zaczyna brakować, organizm pracuje na zwolnionych obrotach." (Źródło: Twój styl).

Dobre wiadomości? A jakże by inaczej. Najlepsze w tej diagnozie okazało się że jest. Że wiadomo co mi jest. Że mogę się leczyć. Drugi pozytyw to to że nie jestem depresyjna i leniwa! Nie proszę państwa mojej kochanej rodziny, ja jestem po prostu chora, a moje nicmisięniechcenie jest jednym z objawów tej choroby. A to by oznaczało również że może i jetem smutna, ale normalna :)
 

Jak się zaczęło...

Zaczęło się od mega wielkiego zmęczenia, takiego z wrażeniem jakby wszystko mnie przerastało... jakby wszystko było nie do pokonania, zbyt ciężkie. Budziłam się z uczuciem że nie wstanę, nie zmuszę się do wykonania jakiegokolwiek ruchu. Szłam do pracy na prostych zamykając oczy, by jeszcze chwilę odpocząć. Odpoczynek w jakiejkolwiek formie nie dawał wytchnienia, nie dawał nawet nadziei.
Jakiś trans, praca, studia, przygotowania do obrony i nagle po ostatnich egzaminach krach.
Ciemność, jakaś jazda samochodem, szpital, izba przyjęć, krzyk koleżanki że nie czuje pulsu. Jakieś dialogi lekarzy nad moją głową, nad moim ciałem i nade mną w nim zamkniętą. Jakieś przyssawki, jakieś kable, pobranie krwi. Tomografia głowy, coś w mózgu. Windą na oddział, sen, przyjazd narzeczonego, rodziny. Strach wielki strach i sen i wielkie uczucie ulgi, że spokój, że odpoczynek. W sali szpitalnej sen, gdzieś w oddali rozmowy kobiet leżących obok i czasem ich szept: "znów odjechała". Wszystko w zwolnionym tempie... powolna regeneracja organizmu.
Po półtora tygodnia diagnoza - tężyczka - wg Wikipedii - stan patofizjologiczny objawiający się nadmiernym skurczem mięśni, dodatkowo torbiel w lewej półkuli mózgu, raczej niegroźna. Skierowanie na rezonans mózgu, do neurochirurga, neurologa, endokrynologa, ginekologa.
Kolejne wizyty, różni lekarze, różne badania, różne diagnozy.
Potem następny pobyt w szpitalu i nikt nie wie czemu mój organizm nie funkcjonuje już tak jak powinien. Nikt nie wiem czemu nagle moje ciało mnie nie słucha... dłuższe zwolnienie, cisza, jakiś smutek we mnie, obok mnie. Czasem to dziwne wrażenie jakby cały świat był obok, jakby mnie nie dotyczył. Jakbym nie panowała nad mięśniami, nad ciałem. To było dwa lata temu.
W między czasie, nawet nie zliczę ile odbyłam wizyt i u ilu lekarzy, ile było badań, i po każdej kontroli zawód, coraz większy smutek że puki co nie wiadomo co się dzieje, nie wiadomo co zrobić by ulżyć, ustabilizować mnie. I taka nicość obok mnie i wrażenie że moje ciało coraz bardziej mnie zawodzi w małych prostych sprawach.

środa, 28 sierpnia 2013

Przeczytane

uwielbiam :) książki Camilly Lackberg. Uwielbiam.
Idealne na dłuższy dzień pod kocem w ukryciu. :)


Przeczytane

"Jego imię jest niczym kotwica, stały punk pośród zamętu splecionych ciał i zmiętej pościeli. Wymawiam je raz za razem, on też szepce moje imię. A potem zaciskam zęby na jego ramieniu, kiedy oboje zdzieramy się na szczyt, by chwilę później opaść w dół" Lenka

"Z wiekiem nabrałem przekonania, że miłość to wcale nie jest rzeczowanik, lecz czasownik. Akt działania. Niczym woda płynie własnym korytem. Gdyby człowiek próbował przegrodzić jej strumień tamą, prawdziwa miłość okaże się tak potężna, że przeleje się ponad krawędzią. Pomimo rozłąki, pomimo śmierci, nadal płynie, nieustannie się zmienia. Żyję w pamięci, we wspomnieniu dotyku, ulotnym zapachu, wciąż innym, a jednak znajomym westchnieniu. Pragnie pozostawić po sobie ślad niczym skamielinę w piasku, liść odciśnięty w gorącym asfalcie." Josef

"Całuj moją córkę i czuj łagodny wiatr na swojej twarzy, ciepło słonecznych promieni na twoich powiekach. Ciesz się trzepotaniem motyli w brzuchu. A kiedy dam wam swoje błogosławieństwo, ożeń się z nią i kochaj ją tak, jakbyście byli królem i królową swojego własnego królestwa. Poczuj bicie jej serca tuż przy twoim. Stańcie się jednością. Ale kiedy ją zdradzisz, wypale ci oczy. Kochaj ją czystą miłością i nigdy nie opuszczaj. Oby w waszych uszach zawsze rozbrzmiewały anielskie chóry. Josef

Alyson Richman - Wojenna narzeczona




















Cudowna książka. Pełna smutku i bólu, a jednocześnie pełna ciepła, miłości, tęsknoty i pamięci.
Godna polecenia.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

smutek

czasami nie wiadomo z której strony życie mnie kopie...
ktoś po kim się nie spodziewałam
podstawia mi świnie nawet nie wiadomo dlaczego
ale potem
mąż porywa mnie do domu
proponuje dobrą kolację
i stwierdzam że moje życie to seria małych cudów
kocham ten nasz nowy świat który stworzyliśmy :)

piątek, 9 sierpnia 2013

smutek

z nadzieją na to co nastąpi i na to co może nie nastąpi nigdy...
czekam na spokój
ten we mnie
głęboko

uciec
nie myśleć
pobyć chwilę
poza sobą...

matka

czasami gdy moja mama sprawia mi tak wielką
nieuzasadnioną dla mnie
pomimo wszystko nieoczekiwaną przykrość
nie mogę oprzeć się myśleniu
jak bardzo musi być nieszczęśliwa
ze sobą, ze swoim życiem
jak wielką musi mieć w sobie gorycz
swojej codzienności
i jak bardzo z jakiegoś względu
mnie o nią wini
i jak mocno mimo że minęło już tyle lat
mam do niej żal o tę winę
i nie mogę się z niego uleczyć

może jak będę dalej będzie nam obu łatwiej?

pięknie o odchodzeniu - Czesław Miłosz - Krzyś

"Ja, Kubuś Puchatek, nagle muszę rozmyślać o sprawach za trudnych dla mego małego rozumku. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co tam jest za naszym ogrodem, w którym zamieszkaliśmy ja, Prosiaczek, Królik, Kłapouchy z naszym przyjacielem Krzysiem. To znaczy my mieszkamy tutaj dalej i nic się nie zmieniło i właśnie zjadłem z baryłeczki miodu moje małe co nieco, tylko Krzyś odszedł na chwilę.

Sowa Przemądrzała mówi, że zaraz za naszym ogrodem zaczyna się Czas, a to jest taka studnia strasznie głęboka, w którą kiedy tylko ktoś wpadnie, leci i leci w dół, aż nie wiadomo, co się z nim potem dzieje. Martwiłem się trochę o Krzysia, żeby tam nie wpadł, ale wrócił i wtedy zapytałem go o tę studnię. „Puchatku – powiedział – byłem w niej i spadałem, i zmieniałem się spadając, nogi zrobiły mi się długie, byłem duży, nosiłem spodnie do ziemi i broda mi urosła, potem posiwiałem, zgarbiłem się, chodziłem o lasce i wreszcie umarłem. Pewnie to wszystko mi się tylko śniło, bo było jakieś nieprawdziwe. Zawsze dla mnie prawdziwy byłeś tylko ty, Puchatku, i nasze wspólne zabawy. Teraz już nigdzie nie odejdę, nawet gdyby zawołali mnie na podwieczorek.”

czwartek, 8 sierpnia 2013

przeczytane

zaskakująca lektura
do przemyślenia chociażby nad tym
jak łatwo wydajemy osądy
nie zagłębiając się
nie znając faktów

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

z kalendarza

kiedy rodzice przedstawiają ci swoje dzieci,
powiedz;
bardzo chciałem cię poznać,
bo twoi rodzice zawsze się tobą chwalą

niedziela, 4 sierpnia 2013

z kalendarza

pamiętaj że udane małżeństwo zależy od dwóch rzeczy;
od znalezienia właściwej osoby
i od bycia właściwa osobą.

57

układanie, sortowanie, pakowanie
przeprowadzka
ekscytacja coraz większa
za chwilę będzie już ten wielki dzień
oddzielenie kreską
ostatnia podróż
trochę kilometrów
inny świat
moje upragnione życie
NADCHODZI WIELKIMI KROKAMI :)

przeczytane

czytanie tej książki zajęło mi prawie rok,
stanęłam w połowie
teraz dokończyłam
warto