Dwugłowy smok powraca, on zawsze powraca. Nie wiadomo kiedy, nie
wiadomo gdzie pojawia się rani, karmi się moimi łzami, smakują mu jak
nigdy nic nie smakowało do tej pory. Potem tylko ból, smutek, pustka,
jakby ten smok wysysał ze mnie siłę, jakby wysysał życie, jakby wysysał
mnie, jakby mnie miało już nie być. Ani teraz, ani nigdy. Jakby wszystko
miało przestać istnieć :(
I nie ważne jak daleko ucieknę, znajdzie mnie, dopadnie. Nigdy się nie uwolnię, nie ucieknę.
Nigdy, nic się nie zmieni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz